www.eprace.edu.pl » stosunki-polsko-zydowskie » Listy, dzienniki, pamiętniki » Dziennik z podziemia Basi Temkin-Bermanowej

Dziennik z podziemia Basi Temkin-Bermanowej

Basia (Batja) Temkin-Bermanowa urodziła się w 21 sierpnia 1907 roku w Warszawie, gdzie się wychowała. Rodzice byli Żydami. O edukację dziewczyny dbała szczególnie jej starsza o 12 lat siostra, Mania. Najpierw sama uczyła Basię, a potem, często za własne pieniądze, wynajmowała nauczycielki. W latach 1926-1930 Bermanowa studiowała na Wolnej Wszechnicy Polskiej nauki społeczne i polityczne, gdzie ukończyła pięć semestrów, a potem na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie zdobyła dyplom księgarza. Przed II wojną światową oraz po jej wybuchu pracowała jako bibliotekarka kolejno w Bibliotece Publicznej w Warszawie, Miejskiej Bibliotece Waszawskiej, a w getcie kierowała centralną biblioteką dziecięcą Centosu. Od szesnastego roku życia działała w młodzieżowym Haszomer Hacair (Młody Strażnik). Założona w 1916 roku w Galicji organizacja skautowa, miała za zadanie przygotować młodych Żydów do osadnictwa kibucowego w Palestynie. Podczas wojny jednak stanowiła ruch oporu. Potem Basia zapisała się do Poalej Syjon-Lewicy, gdzie poznała przyszłego męża. W 1936 roku poślubiła Adolfa Bermana, działacza partii, jednego z głównych członków podziemia żydowskiego w getcie warszawskim. Oboje uciekli z getta 5 września 1942 roku. Jednak kobieta nie zerwała kontaktu z tamtym środowiskiem, wręcz przeciwnie. Od 1943 roku czynnie działała w podziemiu getta jako łączniczka Żydowskiego Komitetu Narodowego, przez prawie dwa lata ratując życie wielu rodakom. Narażając siebie, pomagała w ucieczkach kontaktując się telefonicznie z działaczami w getcie, a potem opiekując się uciekinierami po stronie aryjskiej. Nie było to łatwe. Linie telefoniczne były na podsłuchu, trzeba było porozumiewać się szyframi, które nie zawsze udawało się trafnie odczytać. Jak pisze „trzeba się uśmiechać, mówić obojętnym tonem o rzekomych interesach, a przy tym porozumiewać się w ważnych sprawach”118. Bermanowa rozprowadzała też teksty mówiące o tragicznej sytuacji narodu żydowskiego. Trwało to aż do wyzwolenia 17 stycznia 1945. Po nim małżeństwo Bermanów udało się do Lublina, gdzie Adolf został przewodniczącym Centralnego Komitetu Żydów Polskich. Oboje włączyli się czynnie w politykę i zajęli wychowaniem narodzonego w 1946 roku syna, Emanuela. Gromadzili też żydowskie i hebrajskie książki, ocalałe i rozproszone po wojnie. Udało im się zebrać 120 tysięcy woluminów. Część z nich, 8 tysięcy, przekazali Uniwersytetowi Hebrajskiemu w Jerozolimie. Basia zajęła się też organizacją biblioteki centralnej przy Komitecie Żydów Polskich i ponownie podjęła pracę w warszawskiej Bibliotece Publicznej. W 1950 roku rodzina wyjechała z Polski do Francji, a potem do Izraela. Zamieszkali w Tel Awiwie. W lipcu Bermanowa podupadła jednak na zdrowiu, czego przyczyną był niesprzyjający klimat. Kilkakrotnie przebywała w sanatoriach. Po powrocie do stolicy przez dwa lata nie mogła znaleźć pracy. Życie w Izraelu, w porównaniu z poprzednim w Polsce, gdzie angażowała się społecznie i politycznie, powodowało jej przygnębienie. Natomiast Adolf, czynnie działający od 1951 roku w parlamencie, połowę każdego tygodnia przebywał poza domem, w Jerozolimie. Pod koniec 1951 kobieta spędziła w szpitalu 24 dni, potem coraz częściej przebywała już w sanatoriach. Powodem była choroba Parkinsona i depresje. Przez ten czas Emanuel przebywał w domu dziecka. Basia z powodu złego stanu zdrowia nie mogła znaleźć pracy, co dodatkowo negatywnie wpływało na jej samopoczucie. Wreszcie w 1952 roku objęła stanowisko bibliotekarki w szkole powszechnej. Dobrze opanowała język hebrajski. Jednak już w kwietniu następnego roku poważnie zachorowała na zapalenie płuc. Ostatniego dnia tego miesiąca zmarła w szpitalu.

5 maja 1944 roku, po wieloletniej przerwie w pisaniu, zaczęła prowadzić dziennik. Poprzednie dziesięć tworzonych przez 20 lat brulionów zaginęło w czasie ucieczki z getta119. Swoich zapisków, już ze strony aryjskiej, nie prowadziła jednak codziennie, lecz co kilka dni - tylko wtedy, gdy znalazła czas. „Mimo wszelkich solennych postanowień, co dzień pisać nie mogę - mówi. - Szczególnie ostatnio było bardzo dużo roboty”120. Bermanowa pisała po polsku, własnym stylem, który być może nie zachwyca pod względem literackim, ale pozwala autorce skupiać się na faktach i w miarę możliwości oddawać atmosferę opisywanych wydarzeń. Często miewała wątpliwości co do sensu prowadzenia takiego dziennika, jego przydatności. Wątpiła zarówno w swoje pisarskie zdolności, jak i sens spisywania zdarzeń z kilkudniowym opóźnieniem, kiedy nie można już w pełni oddać ich klimatu. Bermanowa porusza ważną kwestię, jaką w dziennikach z okresu Holokaustu jest obiektywizm. Powstaje pytanie, czy w ogóle jest on w takich warunkach możliwy. Autorka pisze: „teraz jestem na przykład całkowicie przekonana, że chroniczne niedożywienie, trwające już sześć tygodni, wpływa na to, że zapominam o grozie opisywanych czasów, a pamiętam o cukierniach i restauracjach (…)”121. Częścią jej działalności było też rozprowadzanie świadectw innych Żydów. Kiedy okazało się, że większość materiałów została stracona, Basia nie mogła sobie darować nie poruszenia w swoim dzienniku tak wielu ważnych spraw, których nie sposób było już odtworzyć. W tej sytuacji „miałaby już sens tylko jakaś monumentalna, syntetyczna praca opisująca wszystko na podstawie nie tylko własnych przeżyć, ale przeczytanych, zapamiętanych wspomnień innych ludzi. Ale to ponad moje siły i dlatego mam poczucie zbyteczności tego, co robię”122. Pomimo tych targających nią wątpliwości, nie zrezygnowała. Doszła bowiem do wniosku, że każde, choćby najmniejsze świadectwo, będzie istotne. Opowiadała o życiu w okupowanej Warszawie i jej okolicach. Jej dzieło wyróżnia się tym, że pokazuje sytuację getta od zewnątrz, ze strony aryjskiej. Autorka swoje spostrzeżenia uzupełniała własnymi wspomnieniami oraz relacjami innych osób. Te przekazy z drugiej ręki są jednak wyraźnie oddzielone od własnych, autorki obserwacji. Jest to istotne, gdyż dzięki temu dziennik zalicza się do grupy tekstów będących świadectwem z czasu i miejsca. Więc chociaż znaleźć w nim można przykłady relacjonowania cudzych opowieści, takie jak: „Chcę tu odnotować epizod (…), który mi po prostu i bez żadnej chęci pochwalenia się opowiedziała pani Narcyza”123, to równocześnie czytamy przekazy pisane w pierwszej osobie, jak np. „Dziś żołnierze zajęli prawie cały nasz domek (…)”124. Tekst dziennika pełen jest również, jak i inne podobne przekazy, szyfrów i skrótów. Miało to na celu uchronienie wspominanych w nim osób przed represjami ze strony Niemców, gdyby zapiski trafiły w niepowołane ręce. Bermanowa stosowała najczęściej inicjały imion i nazwisk, pierwsze litery nazw własnych i nazw ulic. Unikała też słów „Żyd” czy „getto”.

Dziennik z podziemia kończy się datą 14 stycznia 1945 roku. W 1956 roku został przetłumaczony na język hebrajski i wydany w Izraelu przez kibuc pod tytułem Joman BeMachteret. Dopiero w roku 2000 doczekał się wydania polskiego. Co ważne, oparto się w nim na fotokopii rękopisu Bermanowej, przechowywanego w archiwum wspomnianego kibucu, nie zaś na maszynopisie, sporządzonym przez kobietę bezpośrednio po wojnie, różniącym się od oryginału. Ten ostatni bowiem nie zawierał żadnych śladów ingerencji, poza poprawkami dokonywanymi przez autorkę na bieżąco. Dziennik ilustrowany jest fotografiami z Warszawy lat 1943 i 1944, udostępnionymi przez Archiwum Państwowe i Żydowski Instytut Historyczny, które do tego czasu nie były publikowane.

To kilkusetstronicowe dzieło jest świadectwem działaczki społecznej na rzecz getta warszawskiego, ukrywającej się po stronie aryjskiej Żydówki, bohaterki ratującej życie rodaków z narażeniem własnego. Swoisty styl, zawarte w dzienniku przemyślenia i wspomnienia nadają mu niepowtarzalny charakter. Poznajemy nie tylko fakty z życia autorki, ale i ją samą.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.